Sport a sprawa czeska

1. W Czechach nie ma dorosłych niepływających. Jakoś, byle jak, z błędami, pływa każdy. 
Poza mną może, ale żadnego dorosłego niepływającego Czecha nie poznałam i nawet mój instruktor twierdzi, że ludzie tu naprawdę pływają.
Przy okazji szukania szkoły, która nauczy mnie tej trudnej sztuki bez użycia metod typu: wrzucam cię do wody, przejrzałam oferty wielu osób. Dorosłych w moim wielkomieście uczy jedna. I akurat ma czas, żeby to dla mnie robić, więc się uczę.
Nie mam doświadczeń wielu z basenami, byłam jako dzieciak parę razy i się wszyscy chowali w ręczniki. Słynne opowieści o czeskich przebieralniach, gdy na forum gazety panie oburzały się, że jak to tak dzieciom pokazywać, są prawdą. Kto normalny robi wygibasy pod ręcznikiem schowany w kącie, jak się może normalnie (czyt. goło) umyć, wysuszyć i ubrać? Prysznic na basenie, na który chodzę, to rząd 4 "słuchawek" prysznicowych, po drugiej stronie są umywalki. Żadnych stanowisk oddzielonych ścianami czy zasłonkami. 

2. W Czechach nie ma ludzi, którzy nie jeżdżą na łyżwach (nienarciarzy też podobno nie ma, ale nie sprawdzałam osobiście, bo się boję i jestem za biedna na taki wypad). 3-letnie dzieci ładują się na lodowisko z pachołkiem w odblaskowych kolorach i jeżdżą w nieskoordynowany sposób, który wywołuje moją panikę. Lodowiska są duże, dobrze utrzymane i odwiedzane przez wielu ludzi. Zdecydowanie należę do najniższej łyżwiarskiej klasy na typowym brnieńskim lodowisku. Jest ich tu zresztą kilkanaście, tylko większość z nich nie ma wypożyczalni - łyżwy Czesi mają własne. 

3. Ceny. W obu przypadkach, co było dla mnie zaskoczeniem, cena obowiązuje za wejście do areału. W ramach ceny podstawowej (100 Kc = 15 zł za basen, 55 Kc = 8 zł za lodowisko) mogę zostać w danym miejscu tak długo, jak jest otwarte. Moja lekcja pływania to godzina nauki, 20 minut w saunie i 15 w jaccuzi. Wychodzę zrelaksowana, śmierdząca chlorem i bardzo zadowolona.
Na lodowisku interwały między czyszczeniem lodu to 3 godziny i pewnie niektórzy spędzają tam cały ten czas, ale to nie na moją kondycję. Łyżwy wypożyczam za kolejnych 50 Kc, czyli koszt ogólny w obu przypadkach jest niższy niż niejednokrotnie godzina w jakimś polskim aquaparku/ lodowisku.

Przestało mnie dziwić, że tu sport jest popularny i uprawiany przez wszystkie grupy wiekowe i wagowe. Po raz pierwszy w życiu zaczynam go też troszeczkę lubić.

2 comments:

Robimysobieraj said...

Hej, mam bardzo podobne przemyślenia na temat sportu u Czechów - https://robimysobieraj.blogspot.cz/2017/06/w-czechach-prawie-wszyscy-sportuja.html.

Jeszcze tu mieszkasz, czy już wyjechałas?
Pozdrawiam, Mirka

k. said...

Mieszkam, mieszkam. W sumie nadal mi się podoba :)

Post a Comment