O kulturze języka

Jako podwójna filolożka patrzę na świat dość lingwistycznie. Umiejętności zdobyte na studiach przekuwam w niezłą komunikację w kilku językach z uwzględnieniem poziomów stylistycznych dostosowanych do rodzaju komunikatu. TL;DR: nie zaczynam mejli od "Witam". 
Pracuję na projektach w trzech wersjach językowych, każdy projekt to inny język.
Po angielsku komunikacja działa standardowo, simple English, płaski, nieosobisty styl, za to rzeczowy i z zachowaniem konwenansów. 
Pisanie do Polaków to loteria. Często, co mnie zaskakuje, mejle są niechlujne - zdarzają się literówki, zdania bywają niedokończone a interpunkcja poszła do lasu na spacer. Mówię w tym miejscu o mejlach biznesowych z przedstawicielami Dużych Firm Partnerskich. Jednym z elementów, których nie lubię, jest automatyczne przechodzenie na "Pani Anno" bez żadnego zwrotu powitalnego. Tak jakbym miała wysłuchać rozkazu i zaraportować wykonanie. Uparcie odpowiadam "Szanowny Panie XY", ale nie pomaga. O pozdrowieniu czy podpisie też często (za często?) nie ma mowy. 
Za to oprawa mejli wymienianych z Czechami to materiał na analizę porównawczą. Po pierwsze: obowiązkowe Dobrý den. Po drugie: o ile wiemy, jak odmienić nazwisko, to dodatkowo nazwisko w wołaczu w tej samej linii. Dobrý den pane Nováku - i człowiek od razu czuje się pozdrowiony.
Następnie wyłuszczamy swą prośbę z uniknięciem przekazu brzmiącego jak rozkaz. Wszystkie musie zmieniamy na powinnisie. Jeśli przepraszamy, to wielokrotnie dorzucamy bohužel i mrzí mě. Z góry dziękujemy za cierpliwość, zrozumienie, czas czy odpowiedź. E-mail bez podziękowania nie zostanie rozpatrzony w wielkim czeskim urzędniczym niebie. Nawet jak nic od człowieka nie chcemy, to i tak wypada napisać na końcu owo děkuji. A potem pozdrowienie i życzenie miłego/ przyjemnego/ pięknego dnia. I jeszcze podpis. Cała epistoła. Kiedy koleżanka, poganiana telefonicznie przez klientkę, rozpatrzyła jej prośbę w ciągu 5 minut i oznajmiła jej to e-mailem, skończyło się na dywaniku u przełożonego, który tłumaczył, że nie można wysyłać korespondencji bez powitania. Treść w tłumaczeniu brzmiała: Proszę podać numer konta, oddamy pieniądze. Pozdrawiam AB. 
Od tych, jak mawiają Czesi, omáček wiele zależy. Zwracają tu uwagę zarówno na formę komunikatów pisemnych, jak ustnych. Różnica między sformułowaniami, na które można sobie pozwolić w rozmowie z kimś równorzędnym a przełożonym, jest ogromna. Właściwie do dziś nie czuję się pewnie, gdy rozmawiam przez telefon po czesku, a to już kilkanaście miesięcy słucham z biurek obok, w jaki sposób załatwia się sprawy...

2 comments:

Sowa said...

Kupowałam ostatnio coś na allegro i wysłałam wiadomość do sprzedającego z pytaniem, czy dałoby się jeszcze wymienić rozmiar, jeśli przesyłka jeszcze nie została nadana. Dostałam odpowiedź, cytuję:
"wczoraj juz wysłano
pozdr"
Wiele już widziałam, ale i tak mi szczęka opadła ;)
Inna sprawa, że "Szanowny Panie" wydaje mi się jakoś strasznie nadęte, już lepsze chyba "Dzień dobry"...

k. said...

Dla mnie "Szanowny..." to taki neutralny standard korespondencyjny. Gdybym pisała na kartce papieru, właśnie tak rozpoczęłabym list, i tego wzoru się trzymam. Dzień dobry właśnie z tego powodu mi zgrzyta, że nie użyłabym go w liście - a znów w Czechach jest standardem. W każdym razie standard biznesowy jest kwestią, jak się okazuje, silnie kulturową.
Pozdrawiam :-)

Post a Comment