zwyżkowo

Uzbierałam już pełen pakiet zajęć na uczelni (bagatela, trzy tygodnie po rozpoczęciu), wyjdzie z tego 29 punktów + 3 na filologii za seminarium.

Owocem wczorajszego spaceru po śląskiej Ostravie było odkrycie cmentarza - ciekawa byłam, jak w ateistycznych Czechach chowa się zmarłych - a chowa inaczej. Pomniki kryją pod sobą całe rodziny, zatytułowane są nazwiskiem, poszczególne imiona graweruje kamieniarz. Sporo z nich zawiera jakby półkę, w której za szybą umieszczane są zdjęcia, pamiątki, czasem nawet urny z prochami. Jeden znicz, jakiś kwiatek, nic więcej. I w podpisie "Nazapomneme", napisy związane z wiarą są zdecydowanie rzadsze. I znów zastanawiam się, czy naprawdę jedyne, co można o człowieku po śmierci powiedzieć, to dwie daty: urodzenia i śmierci? I smutne to, i niepotrzebne w gruncie rzeczy. O ileż lepszy byłby jajcarski wierszyk - niech przechodzień ma jakąś radość z mojej śmierci. W końcu za najdalej 100 lat śladu ani po pomniku, ani po ciele nie będzie. Tabu, które nałożono na śmierć, zdumiewa mnie nadal. Wielu zauważyło, że to jedyna pewna rzecz w życiu (haha) każdego człowieka, wyjątkowo demokratyczna towarzyszka. Czy to strach przed nieodwracalnością, przed wywołaniem, skłania ludzi ku milczeniu? Chciałabym bez strachu i stresu rozmawiać z bliskimi o śmierci.

Zaskoczenie:

0 comments:

Post a Comment