Przez granicę
Skuteczny przejazd przez granicę to nie lada sztuka. Przygraniczne miejscowości, oddzielone często kilkoma kilometrami, nie mają żadnego transportu łączącego dwa kraje. Bezpośredni przejazd, o ile nie jedziemy do Pardubic wrocławskim TLK, to najczęściej EuroCity, czyli nic na kieszeń studenta, a i przeciętnego zjadacza chleba. Istnieje, co ciekawe, kilka zaskakujących opcji przedostawania się tam i z powrotem, a wymienię je na przykładzie trójkąta, po którym najczęściej się poruszam: Ostrava - Wrocław - Katowice.
1. Dawno temu wspomniany czeski pociąg w Głuchołazach. Miejscowości, do której dojazd też nie zachwyca, ale przesiadka z Wrocławia w najlepszym wypadku jest jedna - w Nysie. Wsiadamy i w zależności od kierunku dojedziemy albo do Jesenika, albo do Ostrawy. Voila.
2. Osobowe relacje Bohumin-Wrocław, Bohumin-Kraków. Czemu Bohumin a nie Ostrava - nie wiem. 8 km różnicy robi różnicę, dodatkowa przesiadka na trasie. Wady - jadą raz dziennie o dziwnych godzinach. No dobrze, do Wrocławia o 8.40 nie jest tak źle.
Teraz hardkor:
3. Pociąg do Czeskiego Cieszyna, z polskiego bus do Katowic. Pozornie tylko brzmi akceptowalnie - minimum półgodzinny marsz między miastami, choć na szczęście po terenie zabudowanym. Czas podróży: 40 min + 30 min + 2h
4. Jeszcze ciekawsza opcja, jej sprawdzenie przede mną - autobus do tzw. Starego Bohumina, stacja końcowa przy moście granicznym, stamtąd kilometr na stację w Chałupkach i można jechać do dowolnego śląskiego miasta. Wady - podróż z Ostravy do Bohumina autobusem to 40 minut zamiast pociągowych 10. Podróż pociągiem zaś kończy się w centrum miasta, z którego do Chałupek jeszcze 5 km. Czas całej podróży rośnie i rośnie - do odległych o 90 km Katowic dojeżdża się w, bagatela, 3 godziny + przejście pomiędzy miejscowościami.
Przesiadki czyhają na podróżnego, z bagażem jest naprawdę wesoło. Pociągi uciekają, spóźniają się, psują, nie grzeją. Planowanie przypomina grę strategiczną: czy jechać tą opcją, która daje 5 minut na przesiadkę (a potem pociąg za 6 godzin), czy lepiej tą inną - a trasy się rozmijają, więc decyzja raz podjęta jest nieodwracalna.
Dziś okazało się, że czyha na podróżnego też internetowy rozkład jazdy - tam gdzie czeski widzi czas na przesiadkę, polski mówi, że od trzech minut pociąg, do którego powinnam się przesiąść, jedzie.
Bez 20-minutowego zapasu czasowego nigdzie się nie ruszam.
Archiwum
-
►
2018
(3)
- ► October 2018 (3)
-
►
2016
(6)
- ► April 2016 (3)
- ► March 2016 (3)
-
►
2015
(8)
- ► April 2015 (1)
- ► March 2015 (2)
- ► January 2015 (5)
-
►
2014
(4)
- ► December 2014 (4)
-
►
2013
(12)
- ► December 2013 (1)
- ► November 2013 (1)
- ► October 2013 (9)
-
►
2012
(4)
- ► April 2012 (2)
- ► March 2012 (1)
-
▼
2011
(12)
- ► November 2011 (1)
- ► October 2011 (1)
- ► August 2011 (1)
- ► February 2011 (2)
-
►
2010
(18)
- ► October 2010 (3)
- ► August 2010 (2)
- ► April 2010 (3)
- ► March 2010 (1)
- ► January 2010 (1)
-
►
2009
(49)
- ► December 2009 (5)
- ► November 2009 (2)
- ► October 2009 (6)
- ► September 2009 (4)
- ► August 2009 (23)
0 comments:
Post a Comment