Dynamika emigracji
Mówi się, że pierwsze pół roku za granicą jest najtrudniejsze. Pół roku to podobno czas, w których należy stworzyć dookoła siebie grupę nowych znajomych, z którymi trudy życia samemu się będzie łatwiej dzieliło.
U mnie było inaczej, bo zaczęłam z kopyta. Pierwsze pół roku w Brnie było czasem najintensywniejszych relacji z innymi zagraniczniakami.
Za to drugie pół, kiedy wszyscy wyjechali, przebiegło pod znakiem książek, seriali i kołdry. Własnej, bo nie mogłam się wykopać i nawiązać nawet jakiegoś porządnego romansu. Nieresponsywni współlokatorzy byli właściwie dekoracją w mieszkaniu, a ja nie znajdowałam pretekstu, by wychodzić z domu na spacery (dokąd, po co, bez kogo?).
Tak naprawdę dopiero podczas drugiego i trzeciego rok okrzepłam, ogarnęłam trochę kuwetę, znalazłam prace dorywcze i jedną stałą, odeszłam ze stałej pracy, znalazłam inną stałą pracę, zmieniłam i dorywczą. Mam swoje ulubione miejsca, rytm pewien, pewne zwyczaje. Nie bez znaczenia jest i grupka znajomych, mała ale aktywna i miejscowa. Teraz mogę tu zostać, podoba mi się.
I właśnie teraz, kiedy jest mi tak dobrze, czuję się zbyt komfortowo i myślę o przeprowadzce do nowego, innego, obcego, z językiem, którego nie znam i tak dalej.
Za miesiąc sprawdzę Holandię i wiele sobie po tym wyjeździe obiecuję - byłam na Zachodzie dwa razy, ale w innych warunkach życiowych, kiedy nie oglądałam otoczenia pod kątem zamieszkania.
Once emigrant, always emigrant?
Za to drugie pół, kiedy wszyscy wyjechali, przebiegło pod znakiem książek, seriali i kołdry. Własnej, bo nie mogłam się wykopać i nawiązać nawet jakiegoś porządnego romansu. Nieresponsywni współlokatorzy byli właściwie dekoracją w mieszkaniu, a ja nie znajdowałam pretekstu, by wychodzić z domu na spacery (dokąd, po co, bez kogo?).
Tak naprawdę dopiero podczas drugiego i trzeciego rok okrzepłam, ogarnęłam trochę kuwetę, znalazłam prace dorywcze i jedną stałą, odeszłam ze stałej pracy, znalazłam inną stałą pracę, zmieniłam i dorywczą. Mam swoje ulubione miejsca, rytm pewien, pewne zwyczaje. Nie bez znaczenia jest i grupka znajomych, mała ale aktywna i miejscowa. Teraz mogę tu zostać, podoba mi się.
I właśnie teraz, kiedy jest mi tak dobrze, czuję się zbyt komfortowo i myślę o przeprowadzce do nowego, innego, obcego, z językiem, którego nie znam i tak dalej.
Za miesiąc sprawdzę Holandię i wiele sobie po tym wyjeździe obiecuję - byłam na Zachodzie dwa razy, ale w innych warunkach życiowych, kiedy nie oglądałam otoczenia pod kątem zamieszkania.
Once emigrant, always emigrant?
Saturday, April 25, 2015 | | 2 Comments
Subscribe to:
Posts (Atom)
Archiwum
-
►
2018
(3)
- ► October 2018 (3)
-
►
2016
(6)
- ► April 2016 (3)
- ► March 2016 (3)
-
▼
2015
(8)
- ► March 2015 (2)
- ► January 2015 (5)
-
►
2014
(4)
- ► December 2014 (4)
-
►
2013
(12)
- ► December 2013 (1)
- ► November 2013 (1)
- ► October 2013 (9)
-
►
2012
(4)
- ► April 2012 (2)
- ► March 2012 (1)
-
►
2011
(12)
- ► November 2011 (1)
- ► October 2011 (1)
- ► August 2011 (1)
- ► March 2011 (4)
- ► February 2011 (2)
-
►
2010
(18)
- ► October 2010 (3)
- ► August 2010 (2)
- ► April 2010 (3)
- ► March 2010 (1)
- ► January 2010 (1)
-
►
2009
(49)
- ► December 2009 (5)
- ► November 2009 (2)
- ► October 2009 (6)
- ► September 2009 (4)
- ► August 2009 (23)