Intenzivní kurz - Brno 2012

Wybrałam się na dwutygodniowy kurs języka czeskiego w Brnie. Wielokrotnie zachęcano mnie do nauki w tym mieście, ponieważ istniejąca tam bohemistyka dla cudzoziemców przewyższa (zdaniem znawców) tę praską i pozwala naprawdę pomóc swojej czeszczyźnie. Kurs zimowy, który odbywa się zawsze na przełomie stycznia i lutego, kosztuje dużo mniej niż miesięczna Letnia szkoła studiów słowiańskich (w tym roku 5100 koron bez noclegu vs 1300 euro z noclegiem). Nie kalkulowałam długo, możliwość spędzenia sesji egzaminacyjnej (w tym roku był to jednocześnie czas przerwy semestralnej) na terenie Moraw była niesamowitym wabikiem.
Po teście wstępnym trafiłam do małej grupy o największym stopniu zaawansowania. Gdyby to była Letnia szkoła, byłabym w grupie wyżej, mając niecałe 30 błędów na owym teście w porównaniu do średnio 65-70 pozostałych. Mimo to zajęcia były bardzo interesujące, wypisałam sobie z kursu kilkaset nowych słów, przede wszystkim ćwiczyliśmy słowotwórstwo, aspekt czasownika i różnice w zakresach semantycznych synonimów. Nie wszystkie teksty opracowałam do dziś, a to już prawie dwa miesiące... (wstyd). Materiału ogrom. Codziennie 5h zajęć, w ciągu 10 dni musieliśmy oddać 5 esejów na zadane tematy, do tego powtórki i nowe zagadnienia. Powtórek, jak na moje tempo, może nawet zbyt dużo, jednak innym były potrzebne. Pod względem merytorycznym czuję się absolutnie zaspokojona i sposób, w jaki zajęcia prowadziła polecana mi lektorka - Lea - bardzo mi odpowiadał. 
Kurs przekonał mnie, że warto spróbować jeszcze raz dostać stypendium tejże bohemistyki, motywacja do zdobycia go wzrosła kilkukrotnie. To, jak szybko można się przestawić na myślenie w obcym języku, gdy się jest poddawanym stałym bodźcom w tym zakresie, jest dla mnie niesamowite i budujące. Moja pewność siebie jako początkującej tłumaczki wzrastała właściwie każdego dnia. :) 

Jeśli chodzi o zysk z kursu, nie tylko mój czeski został dopieszczony. Po raz pierwszy dowiedziałam się czegoś o krajach byłej Jugosławii, języku serbskim i tamtejszej kulturze. Czytam teraz Most na Drinie Iva Andricia i zachwycam się Bałkanami. Ale na trzecie studia już nie pójdę. 
Poznałam również przesympatyczną Koreankę, która kocha Polskę bardziej niż jakikolwiek znany mi Polak. Jej podejście do naszej historii i ujęcie kontrastywne z Koreą warte są osobnej notki, która niedługo powstanie. 

Podsumowując kwestię kursu: jeśli ktoś się zastanawia - warto. Na rozgadanie się, zautomatyzowanie reakcji, rozruszanie słownictwa. Nie polecam osobom, które już czują się na poziomie zaawansowanym. Mogą nie trafić do grupy na swoim poziomie i zbyt się nudzić. Wydaje mi się, że za rok zimowy kurs nie będzie miał już dobrej oferty dla mnie, a - co mnie zachwyca i zaskakuje - czeskiego uczę się (bądź co bądź na tyle intensywnie, na ile mam czas) niecałe 3 lata.