Kanał!

Jako osoba, która od wczesnego dojrzewania nie znosi przejawów rasizmu wokół siebie, przeżywam ostatnio niedobry czas. Czytam doniesienia z Polski - nie tylko te dotyczące imigrantów przenoszących egzotyczne choroby, ale i polityczne, i mi niefajnie. Mam typowe innostranskie rozterki, gdy uświadamiam sobie, że pewien układ poglądów, które mam, zyskałam w Polsce, dzięki Polsce i w kontekście polskich wydarzeń. Czesi nie rozumieją, czemu tak ważne są dla mnie kwestie wolności światopoglądowej (w tym religijnej), bo nie mogą, trudno ich za to winić. Nie mogę ich też winić za to, że pozostają obojętni w kwestiach takich jak listy episkopaty w pewnym kraju i propozycje zmian ustawowych. Nikt w Europie nie zrozumie, czemu bywam wkurwiona na ograniczenia, znane mi z Polski a niewystępujące nigdzie indziej.
Dlatego mam czasem takie myśli, żeby wrócić, ale nie ma do czego.
Nie o tym jednak chciałam.

Bo ten rasizm w czeskim wydaniu jest jeszcze bardziej może obrzydliwy niż polski. O kwestii stosunku do Romów już wspominałam, na porządku dziennym są rasistowskie dowcipy w ramach small-talku. Typowy środkowoeuropejski hipokryta, który nigdy nie zauważył multikulturalizmu, bo nie wyściubił nosa ze swojego biedakraiku, posługuje się kilkoma myślowymi kliszami.
- każdy muzułmanin to terrorysta
- każdy mieszkaniec Bliskiego Wschodu i północnej Afryki to muzułmanin
- jeśli jakiś mieszkaniec Bliskiego Wschodu jest chrześcijaninem, to i tak nie można mu ufać, bo wychował się w dziczy
- w Europie nie ma miejsca dla muzułmanów (że ich tu żyje na stałe 40 mln można zignorować)
Jeszcze coś bym znalazła, ale samo myślenie o tym, jak myślą inni, jest mi nieprzyjemne.

W mojej tymczasowej przechowalni zaniepokojeni obywatele, którzy nie mają nic przeciwko zacieśnianiu więzi z Chinami, za to cieszą się z zakończenia dyktatu NATO i Brukseli w swoim kraju (po wygłoszeniu tego zdania popularność prezydenta Zemana wzrosła do rekordowych 62 %!), piszą grupowo e-maile do dyrektora liceum w Teplicach, żeby wyrzucił ze szkoły 17-letnią uczennicę, która w dzieciństwie przeprowadziła się do Czech z Jemenu, mówi po czesku i angażuje się w lokalne akcje kulturalne mające na celu przekazywanie informacji o niewiększościowych grupach na terenie Czech (dni kultury żydowskiej, muzułmańskiej etc.). Dziewczyna ma świadectwo z wyróżnieniem i wg słów dyrektora otrzymała w zeszłym roku specjalną dyrektorską pochwałę za swą zaangażowaną postawę. Nastolatka kole w oczy "prawdziwych obywateli" swoim hidżabem i faktem, że nie wstydzi się swojej religii.

I tak typowo, zza ekranu komputera, prowadzą Czesi swoje antyislamskie krucjaty - wcale nie anonimowo, większość portali już dawno temu wprowadziła komentowanie wyłącznie pod nazwiskiem. Pod każdym artykułem, który traktuje o mniejszościach etnicznych i religijnych, znajduje się ściek nienawiści, pod każdym o organizacjach pozarządowych - ściek nienawiści.
Kiedy czytam, czuję się tym ściekiem oblepiona, bo widzę, że nie chodzi o jakąś grupę łysych idiotów, ale ludzi ze wszystkich warstw wiekowych i zawodowych.
Kiedy czytam, nie chcę tu zostać, czasem się zastanawiam, czy nie będzie zaraz Czexitu - ludzie są tak antyunijni, że deklaratywnie woleliby wyjść z Unii i udawać, że uda im się neutralność między UE a Rosją.



1 comments:

Wolny Skrzat said...

Smutno to czytać. Jak widać mamy z Czechami wiele wspólnego. Z tego wynika, że narody środkowoeuropejskie są w równym, wysokim stopniu podatne na hasła populistów.

Post a Comment