Na wschód? Na wschód!

Dzięki odwiedzinom Mateusza zajrzałam na blog http://www.nawschod.eu/
Jeszcze zanim zaczęłam go czytać, przyszła mi na myśl kwestia nazwy naszej części Europy. W pierwszej chwili, zupełnie podświadomie zdziwiłam się, że blog o wschodniej Europie miałby się zajmować Czechami. W drugiej znalazłam coś głębszego w naszym myśleniu i wartościowaniu stron świata.

Czymże jest Europa Środkowa? Przywykliśmy w Polsce umieszczać się dokładnie na środku kontynentu i tworzyć pas przejściowy między Wschodem a Zachodem (nie jestem jednak pewna czy Bałkany w tym rozumieniu należą do Europy Środkowej, czy stanowią osobną wyspę). Czesi na UK mogą studiować środkowoeuropejskie stosunki międzynarodowe. Dla przeciętnego Polaka Wschód zaczyna się za naszą wschodnią granicą.

Gdy pojechałam na kurs językowy do Krnova, od Niemców co i rusz słyszałam na temat Polski np.: "I don't like boys from Eastern Europe", "you in Eastern Europe" itd. Nie mieli żadnej wątpliwości co do tego, że niemiecko-polska granica jest jednocześnie granicą między Zachodem i Wschodem (NRD łaskawie włączyli już do Zachodu). Wszystkie kraje dawnego bloku sowieckiego w oczach "prawdziwej" zachodniej części starego kontynentu należą do części wschodniej i z pewną rezerwą podchodzą do podkreślanej przez nas "środkowości".

Być może politycznie ten podział ma sens: mamy tu kraje postkomunistyczne, które z większym lub mniejszym powodzeniem przechodzą reformy, ale pozostają realnie odseparowane od bezpośrednich wpływów Rosji, oraz kraje postkomunistyczne, których zależność od Wielkiego Brata jest widoczna.
Mnie jednak ciekawi to, co się kryje za językową warstwą nazewnictwa. Odwołuję się w tym momencie wyłącznie do własnych odczuć, do tego, co narosło za rzeczywistością językową, czyli przekazami TV i wiadomościami czytanymi w prasie i internecie.
Nie odkryję pewnie Ameryki stwierdzając, że w Polsce oś wartościowania przebiega właśnie geograficznie: Zachód jest dobry (i taka jest leksyka wokół niego, tu dążymy, tu spoglądamy), Wschód zły (i tu niedźwiedzie, futra i mafia). Rekonstruując ten typ myślenia (które gdzieś kiedyś stało się moim udziałem): Nie chcemy sobie pozwolić na bycie częścią nieokiełznanej dzikości, nieprzewidywalności i utożsamiania z Rosją, więc wartościując Wschód negatywnie, jako coś, co by nas poniżyło (najwyraźniej wyłącznie w tutejszych oczach, bo Zachód z nami "wschodniego" problemu nie ma), znaleźliśmy sobie Środkową niszę. Podkreślamy Środkowość, bo to nas przybliża do tego, co oceniamy wyżej niż nasze własne położenie. 

A to wszystko w słowach, bo w samej wschodniości czy zachodniości jeszcze nic nie ma. Jeszcze w dawnych wiekach inni patrzyli z zazdrością na egzotyczny ubiór polskiego szlachcica - egzotyczny, bo wschodni. Ciekawy, interesujący, inny. Czemu więc uciekać? 
Rzeczywistość językową zmieniają ludzie, stwierdzam więc, że z premedytacją przejmę zachodni sposób myślenia o położeniu Polski, odczaruję - przynajmniej w swojej głowie - pejoratywny wydźwięk wspomnianej łatki i z dumą ogłoszę światu, żem z Europy Wschodniej.