Oczekiwania&obawy

Zastanawiam się nad nimi głębiej, zapytana "bez przygotowania" nie umiałam wymienić nic konkretnego.
No i tak: po polonistyce ostrawskiej nie oczekuję fajerwerków. Interesuje mnie język migowy i ewentualnie zagadnienia dotyczące nauki języka polskiego jako obcego.
Liczę na rozwinięcie sieci kontaktów, imprezy (przyziemnie, wiem), zwiedzenie Czech i odczucie, jak się żyje w innym kraju.

Co do obaw, w zasadzie nie mam żadnych. W dobie Internetu i telefonii komórkowej chyba nawet na południowej półkuli czułabym się blisko domu. No i może jeszcze kwestia, jak bardzo moje bałaganiarstwo wpłynie na relacje z Olą, z którą będę stacjonować w pokoju... ;)

Formalności

Pierwsze podania składałyśmy z Olą w lutym. Od tamtej pory utonęłyśmy w biurokracji: podanie o zakwalifikowanie do programu (wraz z opinią tutora i wyciągiem ze średniej ocen), podanie o kurs EILC, podanie o przyjęcie na studia, miejsce w akademiku, learning agreement (wykaz kursów, które będziemy realizować tam, w Ostrawie).

Poza tym, sporo formalności czeka nas po nieuczelnianej stronie wyjazdu: ubezpieczenie (wybrałam kartę Euro26), załatwienie międzynarodowej karty ubezpieczenia zdrowotnego (świstek z NFZ-u innymi słowy), opracowanie przepływu pieniędzy, które będziemy (mam nadzieję, mam nadzieję) dostawać w euro, podczas gdy w Czechach wciąż jeszcze płaci się koronami, plus być może dodatkowe stypendium prezydenta mojego rodzinnego miasta.

Przydałoby się też dostać na drugi stopień studiów. Jako ofiara systemu 3+2, mogę jechać na stypendium tylko warunkowo, o ile przedstawię w późniejszym terminie zaświadczenie o byciu studentką. Semestr zaczyna się 21 września. Tydzień adaptacyjny 15. Wyniki rekrutacji na Uniwersytecie Wrocławskim: 24 września... Mam nadzieję, że to zazębienie nie będzie przyczyną żadnych problemów formalnych, zwłaszcza jeśli chodzi o grant.

EILC

Dostałam dziś wiadomość od Ważnych Pań, że zostałam przyjęta jako "substitute" na jeden z proponowanych letnich intensywnych kursów języka. Wysłałam podanie jeszcze w kwietniu i na inny termin, tymczasem na ten "wymarzony" mnie nie przyjęto, a zaproponowano obecny.
"Istnieje duża szansa", że zostanę przyjęta jako uczestniczka - czekam z niecierpliwością. Jeśli się uda, od 3 do 28 sierpnia będę w Pradze. :)

Z oferty EILC można skorzystać, gdy się jedzie do kraju, którego język nie jest popularny w Europie. Podania na te kursy składa się za pośrednictwem uniwersyteckiego Biura Współpracy Międzynarodowej. Liczę na dofinansowanie w wysokości jednomiesięcznego grantu na ten pobyt, bo inaczej będzie krucho...

Dlaczego Czechy?

Powodów, na dobrą sprawę, jest kilka.
Zawsze interesował mnie ten kraj na zasadzie: tak blisko, a tak niewiele o nim wiadomo. Oczywiście w dalszym ciągu nic o nim nie wiem. Poza tym może, że widziałam kilka (-naście?) czeskich filmów i uważam, że to przykład świetnego kina europejskiego dzisiaj. Jeśli tylko Czesi są w połowie tacy, jak w filmach Zelenki, to szykuje się przygoda życia.
Z drugiej strony, nie muszą być nawet tacy, jak u Zelenki. Wystarczy mi to, co już wiem: kraj, w którym ludzie nie boją się przyznawać do ateizmu. Tam przeszłość nasączona wojnami religijnymi odcisnęła swoje piętno, a ja chcę to przeżyć.
Pochodzę z Dolnego Śląska, chciałabym po studiach zamieszkać niedaleko mojej rodziny, a jednocześnie niekoniecznie w Polsce, do której nie żywię głębokich uczuć (temat na osobną rozprawę). Chcę odetchnąć od naszej rzeczywistości, a jeśliby się udało znaleźć tam swoje miejsce na ziemi... Tym lepiej, bo odpowiednio blisko korzeni.
Wreszcie: aspekt ekonomiczny. Czechy nie zabijają cenowo tak jak Skandynawia (ona jest następna na mojej liście wyjazdowej). Każdy, kto tutaj, w Polsce, żywi się wegetariańsko, wysławia Czechy pod niebiosa za tamtejsze tanie produkty. Bardzo liczę na to, że dane mi będzie spróbować tempehu i tofu w różnych rodzajach i jednocześnie nie limitować przez te zachcianki budżetu na inne produkty.

Na chęć studiowania w Czechach wpłynęło moje zainteresowanie językiem migowym, wokół którego tam wiele się dzieje. Chcę zobaczyć na własne oczy, jak Czesi poradzili sobie z kwestiami u nas zapalnymi. O tym będę pewnie jeszcze wspominać.
Interesują mnie poza tym języki słowiańskie i myślałam o studiowaniu bohemistyki jeszcze nim wymyśliłam sobie ten wyjazd. Mam nadzieję, że nie zgubię tego zainteresowania, nauczę się języka i będę kontynuować we wrocławskim Zakładzie Bohemistyki po powrocie.

Słyszałam też głosy o rzekomej urodzie młodych Czechów, ale to sprawdzę na miejscu...

Skąd ten blog?

We wrześniu tego roku wyjeżdżam na semestr studiów do Ostravy w ramach programu LLP-Erasmus.
Zostałam poproszona o wzięcie udziału w badaniach na temat osób wyjeżdżających na Erasmusa. Spotkałam się z przemiłą panią doktor psychologii (chciałam zgodnie z feministycznymi zapędami napisać: psycholożką, ale nie wiem, czy nie obraziłaby się na to, więc zostanę przy tradycyjnej formie), która zasugerowała poprowadzenie takiego miejsca, w którym będę na bieżąco umieszczać swoje refleksje okołowyjazdowe. Uznałam, że to może być świetna pamiątka dla mnie i jednocześnie jakieś tam źródło wiedzy dla przyszłych erasmusowców. "Jakieś tam", bo dziś nie umiem przewidzieć, jaki wykrystalizuje się profil tego bloga. Może bardziej informacyjny, może bardziej osobisty. Zobaczymy.